Tytu³: Tytu³ jest Mój Dom Wiadomo¶æ wys³ana przez: bejkerek87 Luty 13, 2008, 15:30:36 Mój Dom.
Mój dom siê ju¿ skoñczy³. Nie mam domu. Nie mam gdzie i¶æ ? Nie mam domu. Nie mam dok±d i¶æ?. Nie mam nic. to co by³o nie istnieje - mój dom -mój ¿ywio³ Moje dzieciñstwo(...). 17 06 2002r- mia³am wtedy 14 lat. To prawda bo mój dom ju¿ siê skoñczy³ czyli Przasnysz buuu... Muszê zacz±æ ¿yæ od nowa a wy mi pomo¿ecie ok?... Tytu³: Odp: Tytu³ jest Mój Dom Wiadomo¶æ wys³ana przez: gruszka Luty 13, 2008, 15:38:23 pomozemy:)
Tytu³: Odp: Tytu³ jest Mój Dom Wiadomo¶æ wys³ana przez: janusz1985 Luty 13, 2008, 17:07:51 niom jak najbardziej po mo¿emy :)
Tytu³: Odp: Tytu³ jest Mój Dom Wiadomo¶æ wys³ana przez: anecja Luty 14, 2008, 11:24:46 nie ma takich jak my adka trzymamy sie miedzynarodowo;)
jedno z 2 sie na ¶wiecie przegania a my sie kochamy:) Tytu³: Odp: Tytu³ jest Mój Dom Wiadomo¶æ wys³ana przez: janusz1985 Luty 14, 2008, 19:17:48 Na schodach
szukaj±cy drogi do w³asnego domu wierz±cy we w³asne kroki pods³upociecha±cy rozmów Na schodach walcz±cy o porêcze klasyfikuj±cy stopnie pielêgnuj±cy ¶lady Na schodach wynajmuj±cy pokoje trafiaj±cy na odpowiedni poziom targuj±cy siê o cenê za spokój Na schodach prowadz±cych w górê i w dó³ 6 Oddajê ostatnie wynurzenia wysokim falom ¶cian Zakotwiczam ostatnie kroki w ruchomym piasku pod³ogi Wt³oczony w skoñczono¶æ pora¿ki zamykam horyzont okna Wyrzucony na brzeg krzes³a oswajam l±dowe przyzwyczajenia Ju¿ stajê siê mieszkañcem tego pokoju samotno¶ci Ju¿ osiedlam swoje przegrane Ju¿ nazywam niemoc swoim miejscem 14 Kupi³em miejsce za walizkê Drogê zagrodzi³em ¶cianami Wprawi³em w horyzont okno i sznurówkami powi±za³em nogi Skoñczy³em podró¿ Nikt ju¿ nie przeje¿d¿a przez moj± ciekawo¶æ ani ja nie wychodzê za granicê nadziei Siedzê za drzwiami swojej samotno¶ci I tylko pamiêæ przychodzi do mnie z rachunkami do zap³acenia 32 Stojê w pustej sieni wspomnieñ czytaj±c przesz³o¶æ z wyblak³ych ¶cian pamiêci Dotykam przebarwionych miejsc po rozlanych plamach Patrzê na zatrzymany w próchniej±cych ramach czas Rozpoznajê miejsca po zdjêtych obrazach i twarze patrz±ce na mnie z przesz³o¶ci Próbujê przypomnieæ sobie kolor firanek wisz±cych w s±siednim oknie tego domu który tu kiedy¶ sta³ Delikatnym ruchem zamykam drzwi na ¿al 42 Mam ju¿ swój dom i krzes³o swoje i swoje buty na pod³odze Ju¿ siê nie bojê bo wszystko co moje mogê zamkn±æ na klucz Moje sny i moje obrazy Moje uniesienia i moje ¶lady Moje ³y¿ki i no¿e, którymi ¿ycie jem i krojê Moje dwa talerze stoj±ce na stole Moje rado¶ci i smutki Moje uczucia w szk³o oprawione Moje pragnienia z poszarpanymi brzegami Moje prze¿ycia przybite do ¶cian pamiêci grubymi gwo¼dziami Chodzê jak w³a¶ciciel wokó³ tego, co moje Wokó³ swoich przyzwyczajeñ Wokó³ wspomnieñ, stoj±cych na mojej drodze Ju¿ sam stajê siê meblem coraz trudniejszym do ominiêcia 49 Budowa³em to s³owo jak dom Lepi³em dziury i klei³em ¶ciany Wstawia³em ciekawo¶æ w okna i polerowa³em klamki drzwi Pragn±³em by kto¶ móg³ w tym s³owie jak we mnie zamieszkaæ Nie wiedzia³em ¿e za szyb± ¶lubnej ramy ju¿ mieszka kornik potrafi±cy przegry¼æ wszystko 65 Chcia³bym ju¿ wróciæ do dawnego domu To nic, ¿e dawno ¿e popêka³y ¶ciany i ¿e przecieka podziurawiony burzami dach A jednak le¿y tam jeszcze twój cieñ na pod³odze rozlany 70 Pozwól mi wróciæ ju¿ do domu bym siê nie b³±ka³ nie k³ania³ brudnej pianie abym ju¿ wiêcej nie brudzi³ swojej twarzy Wy¶lij swe s³owa jak go³êbie na ka¿de skrzy¿owanie Rozwiñ swoj± mi³o¶æ jak drogê przede mn± i zasad¼ kwiaty pragnieñ tam gdzie przechodzi³ bêdê Czekaj na mnie na progu gdy ¿ebra³ bêd± o kawa³ek pewno¶ci Uchyl drzwi Twojej troski gdy puka³ bêdê ostatnim cierpieniem do Twojego domu Zwiód³ mnie horyzont U¶pi³y doliny Lawiny zdarzeñ zasypa³y wszystkie mo¿liwo¶ci Zakrêty wymyli³y i przepa¶cie po³ama³y ko¶ci Dzi¶ opatrujê obola³e my¶li próbuj±c szukaæ powrotu ze zmêczonego gniewu Patrzê wstecz, aby dostrzec most powrotu zbudowany przez tych którzy byli tu przede mn± 104 Po domu b³±kam siê jakby to by³a pustynia Ruchomy piasek pod³ogi i wybite okna nieba Wysuszona na drobne ziarna cisza i dopalaj±ca siê nadzieja Szczê¶cie zachodz±ce tarcz± ognia za horyzont cierpienia Pewno¶æ rozp³ywaj±ca siê na ¶cianach fatamorgan Obrysowane ch³odem przypuszczenia i rozrzucone po krzes³ach osamotnienia Przechodz±ce co noc przebudzenia wykre¶laj± granice zamykania siê w sobie 107 Budowali¶my tê chwilê jak szczê¶cie w³asne uklepuj±c ziemiê pragnieñ i wylewaj±c fundament marzeñ Budowali¶my tê chwilê jak w³asne ¿ycie stawiaj±c coraz wy¿sze piêtra uniesieñ i ¶ciany zdarzeñ Budowali¶my tê chwilê jak w³asn± przysz³o¶æ uk³adaj±c schody i podnosz±c siebie z ziemi d¼wigami mi³o¶ci Budowali¶my tê chwilê jak swój dom trzymaj±c siê pionu i poziomu i swoich coraz wy¿szych mo¿liwo¶ci Budowali¶my tê chwilê jak swoje szczê¶cie chodz±c po rusztowaniach s³ów i po drabinach spojrzeñ bez porêczy Patrz±c na coraz dalszy horyzont snów wchodzili¶my w coraz cieplejsze kolory têczy Budowali¶my tê chwilê jak nasz± mi³o¶æ Nie chc±c budowania swego nigdy zaprzestaæ Budowali¶my tê chwilê bez zabezpieczaj±cych lin, bez siatek jak piêkno w którym mogliby¶my zamieszkaæ Gotowi w ka¿dej chwili by przerysowaæ plany Budowali¶my t± nasz± chwilê jak siebie samych |